środa, 27 czerwca 2012

Army call

Kiedy zobaczyłam tą koszulę (kurtkę) w sklepie od razu zwróciłam na nią uwagę. Podobała mi się, ale długo koło niej chodziłam zanim się na nią zdecydowałam, bo wydawało mi się, że jest zupełnie nie w moim stylu. Teraz okazuje się, że jest jedną z najulubieńszych rzeczy w mojej szafie. A pojęcie stylu? Kobieta zmienną jest a wszystko zależy od tego jak się zestawia ubrania.









H&M turtle neck top & jeans . ZARA shirt . UNIF "Hellbound" shoes . ASOS clutch . BIKBOK ring . PRIMARK necklace

wtorek, 26 czerwca 2012

Sunday Look

 Kocham być kobietą i zmieniać się z dnia na dzień jak kameleon.









H&M TREND leather top . ZARA boyfriend jeans & bag . JESSICA SIMPSON dany platforms . ASOS coat

poniedziałek, 25 czerwca 2012

Look at my ballerinas

Co do dzisiejszego outfitu to wspomnę tylko, że buty cieszyły się wielkim zainteresowaniem przechodniów. Są wygodne bo płaskie, ale chodzenie w nich jest lekkim wyzwaniem, jako,że upadek z wysokiej platformy może byc gorszy niż wypadek na obcasach. 











ZARA top . ALLEGRO jeans shorts & bag . ASOS white blazer . JEFFREY CAMPBELL & WILDFOX ballet platforms . H&M sunglasses

środa, 20 czerwca 2012

Pouczająca historia

Dzisiaj zupełnie nie modowo, ale chciałam się z Wami podzielić tekstem odkrytym kilka godzin temu, bo na pewno jest wart tego by jak najwięcej ludzi sie z nim zapoznało.
Popłakałam się czytając go bo jest bardzo wzruszający. Oprócz tego jest mega pouczający i mam nadzieję, że może komuś otworzy oczy na życie które toczy się obok nas i przede wszystkim na ludzi którzy są w nim obecni.
Prawda jest taka ,że w dzisiejszym zagonionym konsumpcyjnym świecie w którym coraz częściej liczy się "mieć" nie "być" wielu z nas zapomina o tym co naprawdę się liczy.
Przeczytajcie ten tekst i przypomnijcie sobie.



„Kiedy wróciłem tamtego wieczoru do domu, moja żona przygotowywała kolację. Wziąłem ją za rękę, spojrzałem w oczy i powiedziałem: Musimy porozmawiać. Usiadła i po cichu zaczęła jeść posiłek. Po raz kolejny w oczy rzucił mi się ten ból w jej oczach. Nie potrafiłem wycedzić z siebie ani jednego słowa. Ale w końcu musiałem powiedzieć to, o czym tak długo myślałem. Chciałem rozwodu. W końcu to z siebie wyrzuciłem. Ku memu zdziwieniu nie rozpaczała, zamiast tego zapytała o powód.

Starałem się zmienić temat. To ją zdenerwowało. Chlusnęła we mnie wodą ze szklanki i stwierdziła, że nie jestem mężczyzną. Tamtej nocy w ogóle już ze sobą nie rozmawialiśmy. Cały czas płakała. Wiedziałem, że chciała usłyszeć ode mnie co się stała z naszym małżeństwem. Ale nie chciałem dać jej prawdziwego powodu a nic innego mi do głowy nie przychodziło. Straciła mnie na rzecz Jane. Już jej, po prostu, nie kochałem. Było mi jej żal, nic po za tym.
W poczuciu winy, podpisałem wcześniej przygotowany pozew rozwodowy, oddając jej dom, nasz samochód i 30% w akcjach mojej firmy. Rzuciła tylko na to okiem i podarła dokument. Osoba, która poświęciła mi 10 lat życia, stała się nagle zupełnie obca. Żal mi było jej straconego czasu, energii i poświęcenia, ale moja miłość do Jane była zbyt duża, no i kości zostały rzucone. W końcu jej płacz zmienił się w rozpacz, nabrał na sile, czego się spodziewałem. Prawdę mówiąc w tym momencie ulżyło mi. Pomysł rozwodu, który chodził za mną od tygodni, ciążył niczym kamień, w końcu zaczął wydawać się rozsądnym i prawidłowym rozwiązaniem. Utwierdziłem się w tym rozwiązaniu.

Następnego dnia , wróciłem do domu bardzo późno, zobaczyłem ją piszącą coś przy stole. Nie chciało mi się przygotowywać sobie kolacji, więc udałem się prosto do łóżka. Sen zmógł mnie momentalnie, byłem tak wykończony niesamowitym dniem spędzonym z Jane. Kiedy się obudziłem, zobaczyłem ją nadal przy stole, piszącą. Prawdę mówiąc nie obchodziło mnie to, więc obróciłem się na drugi bok i usnąłem.
Nad ranem przedstawiła mi swoje warunki rozwodowe: Nie chciała ode mnie niczego, ale potrzebowała miesiąca czasu, wtedy da mi rozwód. Poprosiła również, że podczas tego miesiąca oboje zrobimy wszystko, żeby żyć ze sobą jak normalniej się tylko da. Jej powód był prosty: Nasz syn miał egzaminy za miesiąc a ona nie chciała, żeby rozpad małżeństwa rodziców wpłynął na jego naukę i wyniki.

To były warunki do zaakceptowania. Ale poprosiła o jeszcze coś. Poprosiła abym przypomniał sobie, jak przeniosłem ją przez próg sypialni w dniu naszego ślubu. Poprosiła, abym każdego dnia w ciągu tego ostatniego miesiąca naszego małżeństwa, niósł ją w ten sposób z naszej sypialni aż pod drzwi wejściowe. Pomyślałem, że jej odbiło. Ale chcąc doprowadzić do końca nasze małżeństwo i rozpocząć życie z Jane, zgodziłem się.
Opowiedziałem Jane o warunkach rozwodowych mojej żony. Śmiała się i powiedziała, że to absurd. Powiedziała również, że bez względu na sztuczki, jakie wymyśli moja żona, w końcu będzie musiała się pogodzić z końcem jej małżeństwa.

Moja żona i ja nie mieliśmy żadnego kontaktu cielesnego od bardzo dawna. Nawet zwykły dotyk był nam obcy. Więc kiedy, po raz pierwszy od dnia naszego ślubu, wziąłem ją w ramiona i przeniosłem z sypialni pod drzwi wejściowe, oboje czuliśmy się nieswojo i niezdarnie. Nasz syn wtórował całej sytuacji oklaskami. Patrzył na nas z uśmiechem i radością. Sprawiło mi to trochę bólu wewnątrz, wiedząc co się stanie za miesiąc. Trzymając ją tak w ramionach przeszedłem 10 metrów, zatrzymując się przed drzwiami wejściowymi. Ona spojrzała na mnie, zamknęła oczy i wyszeptała, abym nie mówił ich synowi o rozwodzie. Kiwnąłem głową, czując wewnątrz jakiś dziwny ból. Postawiłem ją na nogi, po czym pozwoliłem odejść na autobus, którym jechała do pracy. Sam pojechałem do swojego biura.
Drugiego dnia, poszło nam o wiele łatwiej. Wślizgnęła mi się na ręce, opierając się o klatkę piersiową. Zapach jej perfum momentalnie uderzył moje nozdrza. Zdałem sobie sprawę, że przez lata, wiele szczegółów umknęło mi , przestałem patrzeć na nią jak na kobietę. Zauważyłem, że nie była już tak młoda. Jej twarz otaczały zmarszczki, włosy u podstawy posiwiały. Nasze małżeństwo wyraźnie zaznaczyło swoje ślady na jej ciele. Przez moment, zacząłem się zastanawiać, co takiego jej zrobiłem.
Czwartego dnia, kiedy ją unosiłem, poczułem przez chwilę ten błysk intymności pomiędzy kobietą a mężczyzną, niczym przed laty. Patrzyłem na kobietę, która poświęciła mi 10 lat swojego życia. Szóstego dnia zacząłem coraz bardziej komfortowo czuć się, mając jej ciało blisko siebie. Jakby zatracona intymność zaczęła powracać z otchłani zapomnienia. Nie powiedziałem o tym Jane. Z każdym dniem, robiłem to z coraz większą łatwością i swobodą. Być może była to jakaś forma ćwiczenia, przez co stawałem się silniejszy fizycznie.
Pewnego ranka, zobaczyłem ją, jak wybiera co na siebie włożyć. Wybierała z pośród wielu sukienek, ale nie mogła się zdecydować. W pewnym momencie westchnęła i powiedziała jakby do siebie: Wszystkie moje sukienki zrobiły się za duże. Zdałem sobie sprawę, że strasznie straciła na wadze, dlatego z taką łatwością nosiłem ją każdego dnia. W końcu to do mnie dotarło. Nosiła w sobie tyle żalu, smutku i bólu. Jakby podświadomie moja dłoń sięgnęła jej głowy.
W tym momencie wszedł nasz syn i powiedział: Tato, czas abyś zaniósł mamę do wyjścia. Dla niego widok ojca niosącego jego mamę do drzwi wyjściowych stał się nieodłącznym rytuałem dnia. Moja żona przyciągnęła go do siebie i mocno przytuliła. Odwróciłem głowę, bojąc się że moje emocję puszczą i zmienię decyzję. Wziąłem ją w ramiona i zszedłem z nią te 10 metrów pod drzwi wyjściowe naszego domu. Czułem jak jej dłoń oplata moją szyję. Trzymałem ją w ramionach pewnie ale nie za mocno. Nagle poczułem jakby czas się cofnął o 10 lat.

Ale jej wątła sylwetka mnie zasmuciła. Ostatniego dnia, kiedy trzymałem ją w ramionach, poczułem jak każdy krok stawiam z trudem. Nasz syn już dawno był w szkole. Trzymając ją tak w ramionach, spojrzałem na nią i powiedziałem, że zdziwiło mnie jak brak intymności pomiędzy kobietą a mężczyzną wpływa na ich związek. Pojechałem do biura. Wszystko działo się tak szybko. Wyskoczyłem z samochodu, nawet go nie zamykając, nie chciałem dopuścić do siebie żadnych wątpliwości. Wszedłem na górę. Jane otworzyła mi drzwi. Spojrzałem jej głęboko w oczy i jakby wiedziała, co za chwilę powiem. Powiedziałem jej, że jest mi bardzo przykro, ale nie chcę rozwodu. Spojrzała na mnie, niczym porażona. Dotknęła mnie, jakby sprawdzając czy nie mam temperatury. Wziąłem ją za dłoń i odsunąłem ją. Powtórzyłem, jak bardzo mi przykro i, że się nie rozwiodę. Dotarło do mnie, jak wiele poświęciła dla mnie żona, jak brak dotyku i intymności wpłynął na relację między nami i jak zaniedbałem nasze małżeństwo, kobietę, która była przy mnie przez 10 lat, dała mi na świat syna. I być może zrozumiałem to dopiero teraz nosząc ją przez ten miesiąc na rękach. Dlatego będę pracował nad sobą i naszym małżeństwem i zrobię wszystko co w moich siłach, aby nosić ją do końca naszych dni, tak jak sobie przyrzekliśmy przed ołtarzem, w dniu naszego ślubu. Jane jakby oprzytomniała i poczułem silny plask na swoim policzku. Zamknęła za mną drzwi i słyszałem jak płacze. Zszedłem na dół i odjechałem. Po drodze zatrzymałem się w kwiaciarni i zamówiłem bukiet kwiatów dla mojej żony. Sprzedawczyni zapytała mnie co ma widnieć na karteczce przy bukiecie? Uśmiechnąłem się i napisałem : „Będę Cię nosił w ramionach każdego ranka aż śmierć nas nie rozłączy”.
Tego dnia wróciłem szybciej do domu, trzymając bukiet w dłoni. Byłem strasznie szczęśliwy, czułem uśmiech na mojej twarzy. Wszystko nabrało zupełnie nowych, niesamowicie świeżych barw. Wbiegłem po schodach na górę. Leżała na łóżku. Nie ruszała się. Była martwa. Jak się okazało, moja żona chorowała na raka od wielu miesięcy. Walczyła z tą straszną chorobą, przegrywała, będąc w stadium termalnym. Byłem tak zajęty swoim życiem i Jane, że tego nie zauważyłem. Wiedziała, że jej czas się kończy, dlatego sprawiła mi swój ostatni dar. Chciała mi oszczędzić reakcji syna, jego poczucia winy względem mnie i naszych relacji w przyszłości. Wiedziała, że gdyby rozwód doszedł do skutku, nasz syn znienawidziłby mnie. Przynajmniej w oczach naszego syna, nadal byłem kochającym ojcem… do samego końca.

Najdrobniejsze szczegóły naszego życia, te detale, są tym co jest najważniejsze w związku. Nie chodzi o posiadłość w której mieszkacie, samochody, domek letniskowy, konto w banku. One mogą jedynie stworzyć warunki w których żyjecie szczęśliwie, ale nie samo szczęście.
Więc nigdy nie traćcie z zasięgu wzroku najprostszych gestów. Dotyku, intymności, wzajemności. To one wpływają na jakość waszej relacji.

 Czas płynie nam wszystkim. Niektórym po prostu szybciej."





Tekst znaleziony na facebooku.




wtorek, 19 czerwca 2012

I am back

Witajcie Kochani!!!

Niewiem co jest ze mną, że czasem tak mi ciężko dotrzymać sobie danego słowa.
Wczoraj wróciłam z 10-dniowego pobytu w Polsce z którego chciałam przywieźć fotorelację, a prawda jest taka ,że aparatu nawet nie ruszyłam :(. Smutne to...ale spróbuję pokrótce opowiedzieć o moim pobycie.

Głównym celem wyjazdu było szkolenie w Akademii Osy dla Personal Shopperów. Akademia oferuje szkolenia I i II stopnia, w których uczestniczyłam a także dodatkowe praktyki w tej dziedzinie, z których również skorzystałam. Był to rajd po sklepach z założycielką Akademii Moniką Jurczyk vel Osą oraz zakupy z jedną ze stylistek Akademii - Gosią i rzeczywistą klientką.

Ze szkoleń oraz praktyk wróciłam mega zadowolona. Szkolenie było przeprowadzone bardzo profesjonalnie i chyba wszystkie uczestniczki zgodzą się ze mną, że poza zrealizowanymi tematami dowiedziałyśmy się wiele o specyfice zawodu shopperki.

Personal Shopper jako zawód jest niedoceniany i przez wielu ludzi opatrznie rozumiany a korzystanie z usług jest wciąż uważane za fanaberię osób które mają za dużo pieniędzy, z którymi nie wiedzą co zrobić.
Jest natomiast zupełnie odwrotnie. Personal shopper to osoba która pomaga ludziom poczuć się świetnie we własnej skórze. Przez skomponowanie idealnej szafy oszczędzamy czas i pieniądze na kolejnych zakupach, świadomie wybieramy rzeczy które nam pasują a unikamy błedów zakupowych.

Na praktyce z Moniką analizowałyśmy fasony pasujące do różnych sylwetek bo jak wiadomo teoria to jedna a automatyzm i szybkie podejmowanie decyzji w sklepie i wybieranie ubrań dla klientki nie tracąc czasu to druga rzecz, której można nauczyć się tylko w praktyce.

Na samych zakupach z klientką przekonałam się osobiście ile frajdy jest w tym, że ktoś polega na Tobie w kwestii wyborów, a także ile to przynosi radości samej klientce która zaczyna na siebie patrzeć zupełnie inaczej. Moja klientka kupiła kilka rzeczy, które dla niej wybrałam i była to dla mnie wielka radość poczuć ,że to działa.:)
Na II stopniu szkolenia zaskoczyło mnie to jak przyjemne może być ubieranie mężczyzn  a wyzwaniem będzie dla mnie oczywiście ubieranie mojego męża którego nastawienie oceniam jako "klient oporny" ;)

Podsumowująć było super i mam nadzieję, że dzięki szkoleniom wprowadzę swoje marzenia w życie i w Oslo podejmę pracę jako Shopperka.

Jak widać na zdjęciach zmieniłam też trochę fryzurę. Wiem, że większości z Was podobały sie krótkie włosy, ja natomiast czułam się w nich mało kobieco i dlatego zdecydowałam się na zmianę.

Jeżeli chodzi o zmiany kosmetyczne to zdecydowałam się również na przedłużanie rzęs (Xtreme Lashes) i rzeczywiście okazuje się, że makijaż teraz zajmuje mi 5 minut bo z oczami nic nie muszę już robić. Widziałam też w Polsce kobiety, które przyglądały im się z zaciekawieniem a mój mąż powiedział kiedy mnie wczoraj zobaczył, że nigdy nie widział takich długich rzęs i że wyglądają jakby były moje.

Do tego jeszcze makijaż permanentny brwi i wstaję rano nie strasząc nikogo :). Na rzeczywisty efekt muszę jeszcze poczekać jakieś 2 tygodnie a potem jeszcze zrobić korektę jak będę w Polsce, aby kolor dłużej się utrzymywał, ale już teraz jestem bardzo zadowolona. Brwi mam zrobione metodą włoskową więc już teraz po tygodniu wyglądają bardzo naturalnie i fajnie.

Polecam zainteresowanym takimi zabiegami Salon Exclusive Style w Warszawie gdzie od zawsze przedłużam włosy i teraz też tam właśnie zdecydowałam się na rzęsy i brwi.

Dodam jeszcze, że podczas pobytu spotkałam się z Agnieszką z bloga Pinkdog i spędziłysmy razem bardzo udany dzień biegając wspólnie po sklepach. Dzięki Aga za mile spędzone chwile i do następnego.;)

Do domu wróciłam wczoraj rano. Rychło w czas jak to się mówi, bo nie lubię się na tak długo rozstawać z najbliższymi a już zaczęło mi się tęsknić.
Teraz czeka mnie powrót do pracy. Z końcem miesiąca składam wymówienie i w sierpniu Goodbye Tromsø Witaj Oslo!!!

Nie mogę się doczekać bo pogodowo tutaj dolina a jest już prawie lato!!!
No nic, nie zanudzam już dłużej. Zostawiam Was ze zdjęciami wczorajszej stylizacji.

PS. Jeszcze dodam tylko, że moja opinia o szkoleniu jak i o usługach z jakich korzystałam w Warszawie jest jak najbardziej obiektywna i nie jest to sponsorowana reklama.







 VERO MODA blouse . ASOS white blazer . BIKBOK jeans & ring . JEFFREY CAMPBELL Lita Spike shoes . NO NAME bag from Barcelona . H&M green ring 

czwartek, 7 czerwca 2012

Ohhh Happy days...

Mam dziś dzień wolny od pracy i wybrałam się na solarium, bo moje świecące białością ciało wołało o trochę koloru. Po drodze wstąpiłam jednak do kilku sklepów i upolowałam takie oto małe i śliczne rzeczy.
Zakupy niewielkie ale przyjemne dla oka i kieszeni bo wszystko przecenione o 50% :D.

Jutro lecę do Polski. Mam tyle planów i rzeczy do zrobienia ale wszytsko przyjemne więc moja radość jest przeogromna. Zaplanowałam między innymi małą metamorfozę, której rezultaty zobaczycie oczywiście po powrocie.
Uciekam się pakować :)



BIKBOK jeans . DEBORAH LIPPMANN nail polish . BIKBOK & VERO MODA rings